Miało być tak(a że nie mam własnych zdjęć pokazuję moją inspirację:):
A będzie tak:
Moja córka zaproponawała mi,że pójdzie za mnie do pracy,zostałam więc w domu
aby trochę posprzątać,dziecko poszło do pracy a przed wyjściem mówi:-A to posprzątasz i sobie mamusiu
odpocznieszJ,aż ze wzruszenia łezka zakręciła mi się w oku,wzięłam się do pracy i przez kilka godzin biegałam po domu aż do 15.00 ,jak wiecie mam dużą kuchnię a ostatnio
sprzątana była byle jak,więc musiałam ogarnąć trochę w szafkach,trochę
lodówkę,poukładać,pomyć,potem z wywieszonym językiem umyłam naszą łazienkę i
ubikację ale łazienkę chłopaków olałam,niech sobie faceci sami sprzątają.Pot mi lekko zalewał oczy,bo oczywiście u mnie w domu jakieś 30 stopni,nie mogło być inaczej gdy sprzątam,słońce wali z nieba na całego a ja pocąc sie spalam kalorie jakbym była na siłowni albo w ekskluzywny spa:)No to dalej teraz korytarz
dziewczyn,salon,sypialnia,Wiktora pokój i biblioteka do tego cholernie duży korytarz….po co nam takie duże mieszkanie,J))Jeszcze odkurzanie książek,po co mi 1200 książek,no po co???Chyba żeby się nie nudzić w domu i odkurzać woluminy:)O 15 myślałam,że
zejdę,szybko wzięłam prysznic i pędem do sklepów,na szczęście wszystkie mam obok domu.Już
wystartowałam na chodnik ale przypomniałam sobie,ze nie wzięłam kartki z
przepisem na ciasto.Ciasto musi być bo młody wraca z obozu.Wracam,pędzę po schodach po
karteczkę i znowu zamykam drzwi i lecę do sklepu.Najpierw sklep mięsny …kurde co ja zrobię
dziś na obiad???Bo teraz rzadziej gotuję to rodzina wymaga cudów a że w
sobotę raptem po tygodniu wracał mój syn to musi być uroczysty
obiad.Jakby wracał po 3 latachJZ obozu pracy jakiegoś, czy co???Albo
innych kamieniołomów!!!Jakbyśmy się nie widzieli co najmniej kwartał a nie pięć,uwaga słownie pięć dni!!!No może sześć czy tam siedem:)Weronika zażyczyła sobie kurczaka duszonego,ja ostatnio nie mam na to danie ochoty więc biorę mielone z piersi,na jutro karkówka kurcze dla powracającego synusia.Prawie zapomniałam,że rodzina nie chce wędlin chce rolady,no to
karkówka na roladę i pierś z indyka.Boczuś na farsz itd itd.Bo przecież,nie zostawię ich bez roladki na
chlebek.I koniecznie nie zapomnieć składników na ciasto,W koszyk wkładam 25 kg
mięsa,oczy mi wyłażą z orbit,w drugą rękę jajka,w mięsnym kupuję bo
wiejskie,bo lepsze.Przez chwilę się śmieję do siebie jak to jest,że jajka kupuję w mięsnym:).Pędem po truskawki do
warzywniaka,bo przecież dzieci i młodzież wejdą do domu i będzie:-Co…truskawek nie ma!!!Ooooo to szkooooda!!!!No to koszyk na
ramieniu,kobiałka w ręce i do najbliższego sklepu spożywczego o nazwie pewnego latającego owada,bo przecież ziemniaki trzeba
kupić i inne akcesoria do obiadu i ciasta.Stop.Zwrot do warzywniaka po koperek!!!Dopycham koperek do koszyka z
mięsem i lecę a tu słyszę…-O cześć kochana!!!Moja szkolna koleżanka:-A co tam u
Was,a co u Ciebie? A jak matura?….rączki koszyka wrzynają mi się w ramię ale z
uśmiechem odpowiadam na pytania,gdy czuję jak ciurkiem leci mi pot po plecach,w
końcu mamy 30 stopni próbuję się pożegnać,już prawie mi się udało a koleżanka
przypomniała sobie że Wera już złożyła pewnie dokumenty na studia i koniecznie chciała
znać wyniki,Powiedziałam,że jeszcze nic nie wiem i poleciałam bo bałam się że
zacznie temat uczelni i szkół.W sklepie zakupiłam kolejne 20 kg,no śmiało mogę powiedzieć 30 kg towaru spożywczego i z
kartką z przepisem na ciasto szukałam składników na delicje jakie miałam
przygotować.Kartę z braku wolnych kończyn trzymałam w zębach.Czekałam tylko,jeszcze na telefon,bo zupełnie nie wiem jakbym go odebrała:)Chyba miałam obłęd w oczach,bo ekspedientka pomogła znaleźć mi
białą czekoladę,czego zazwyczaj Panie w tym sklepie nie czynią.Wyleciałam
prawie biegiem ze sklepu,dopchnęłam nogą zakupy w siatce i znowu to samo:koszyk na ramie,ramię
już poszorowane,ale nic to,jajka w siatce w drugą rękę,koszyk z truskawkami w trzecią,nie cholercia,przecież trzeciej nie ma,czyli wróć:w drugą rękę,siatkę ze sklepu w pierwszą albo i w drugą bo już mi się wszystko miesza jeszcze jedna siatka i biegnę!!!No to jestem w domu,na szczęście juz w domu.Siadam na chwilę w chłodnym pokoju,zamykam oczy i z tego miłego stany wyrywa mnie dzwonek telefonu,nadmieniam zbyt głośny.To córcia :-Mama obiad już jest??????Nie nie ma!!!Lecę do kuchni.Szybko wstawiam
kurczaka,przygotowuję kotlety z karkówki w sosie ziołowo-czosnkowym…na
jutro.Robię mielone z koperkiem dla siebie.Wchodzi mój mąż:-A co tak sobie
pichcisz kochanie?No to gotuj sobie gotuj,Ty to tak kochasz!Nie
przeszkadzam Ci!!!No dobrze to sobie odpoczywajJNa szczęście,szlag mnie na miejscu nie trafił i proszę go o pomoc,a że jest kochany to obiera ziemniaki i truskawki.Ja w tym czasie
wstawiam kalafior i robię mizerię.W tym czasie dokonuję cudów i robię
rolady,sztuk dwie.Udaje mi się zdążyć na 18 godzinę,gdy wchodzi Weronika z chłopakiem na obiad.Ktos dzwoni…okazuje się,że to paczka dla mnie od mojej czarodziejki blogowej z prezentami da mnie na taras.Lekko humor mi się poprawiła ale jestem tak zmęczona że
ledwo jarzę,co mi przysłała na ten taras,na którym muszę przecież jeszcze podlać kwiaty.Jemy obiad ja po dwóch kęsach właściwie
jestem najedzona a moje kotleciki,zjadają wszyscy ze smakiem,więc na jutrzejszy obiad nie będę ich miała.Po obiedzie zmywam,bo chętnych brak.Proszę o zamontowanie
lampki i kratki,słyszę że mój ukochany mąż obiadł się i nie chce mu się…LAle
wiem że jest kochany i faktycznie,za chwilę słyszę że montuje.A ja przypominam sobie,że
przecież jak dzieciary wracają z wakacji(ale nie po tygodniu zaledwie)to musi
być ciasto!!!!I rzucam się jak głupia na nowy przepis:biszkopt,mus truskawkowy
i ptasie mleczko,robię dla synusia torcik…I zamiast się położyć i
odpocząć czekam do nocy aż mi się stężeje galaretka aby skończyć
ciasto.Myślę zrobię je i idę sobie usiąść na taras odpocząć i nacieszyć się
pięknem rzeczy jakie tam mam i co?????I KURCZE nic!!!Moja córka z
chłopakiem cobie TAM,właśnie TAM oglądają film!!!!Ja pierniczę!!!!No to idę do
pokoju na moją kanapkę i piszę email do koleżanki,niestety nie dokańczam,kasuję wiadomość waląc głową o
klawiaturę i zasypiając nad laptopem!!!I w ten sposób kończy się mój wolny od pracy dzień,w którym tak pięknie odpoczęłam:)))Ciekawe,czy Wam też się zdarzają takie dni?
Chciałabym serdecznie powitać nowe odwiedzające mnie koleżanki:Avę Valk,Ilonę,Zapachlawendy,Dom withlove.Cieszę się,że wpadacie do mnie,mam nadzieję,że spodoba się Wam u mnie!!!
Ale mnie rozbawiłaś tym postem:-) "trzecia ręką- wróć nie mam trzeciej, drugą";-)albo "dzieciary wracają":-) No to teraz siedzę i się głupio wyszczerzam przed monitorem;-)
OdpowiedzUsuńCieszę się,że doceniłaś moją autentyczną relację:)
UsuńNo,no dobry scenariusz do komediowego filmu a to niestety samo życie. Tak się nieraz zdarza chyba każdej z nas.Dobrze,że masz to za sobą.Ciasto wygląda rewelacyjnie, buziaki
OdpowiedzUsuńJutro mam nadzieję,że pokażę moje:))Jeszcze nie wiem jak smakuje:)
UsuńKochana, ale sobie odpoczęłaś! Pełną piersią :-)
OdpowiedzUsuńZnam to również. W czwartek miałam wolny dzien to poszłam spać o 2.00, bo porzeczki robiłam.
My kobiety jesteśmy genialne odpoczywamy a wszystko samo sie robi :-)
Uściski!
To widać mamy takie samo podejście do odpoczynku:)))Ja też ciągle jestem w ruchu:)Tylko czemu mi moje boczki i naddatek na brzuchu nie chce zmaleć od tego ruchu:)
UsuńDzień wolny od pracy... nic dodać nic ująć :) Samo życie. ..
OdpowiedzUsuńChyba każdej z nas zdarzają się takie... ale mimo, że wieczorkiem zwykle padam na pyszczek po takowym, zawsze gdzieś w serduszku mam satysfakcję, z wykonanej pracy :)) A do tego słowa męża, jak Ci się udało to wszystko zrobić... Bezcenne :)) Pozdrawiam!
Masz rację,ja mimo małej satyrki jaką dziś zastosowałam,też zawsze sie cieszę jak widzę,że moja rodzinka cieszy się dobrym obiadem,czy kolejnymi zaprawami lub po prostu tym,że jest czysto w domu:)
UsuńBosko!!! Prawdziwie wciągający opis dnia kobiety pracującej na urlopie:) Uśmiałam się okrutnie, za co Ci bardzo dziękuję... a teraz idź sobie odpocznij, kochana:) Buziaki wielkie ślę..
OdpowiedzUsuńPS> Poważnie mówię, połóż się, zdrzemnij, albo coś:)
Dzięki kochana,chyba się położę,bo od rana mam zamiar robić obiecaną pieczeń:)A co do spojrzenia w krzywym zwierciadle to lubię takie teksty,szczególnie na mój temat.Mogę np opisać moje odchudzanie....popłakałybyście się ze śmiechu:)Chyba kiedyś zamieszczę taki post:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie:)
UsuńŚwietny tekst!!! Jak super oddaje naszą kobiecą codzienność:-)Dobrze jeśli ktoś zauważy w ogóle naszą pracę, bo przeważnie nikt nie widzi, że jest posprzątane! Z jedzeniem jest już inaczej, pierwsze pytanie : "Jest coś do jedzenia?" Chyba każda z nas boryka się z tym samym:-/ Gratulacje dla córci!
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, co teraz zrobią?
Pozdrawiam:-)
No,ciekawe,ciekawe,myślę,że niedługo dowiemy się:)A co do naszych spraw,to chyba jedzenie bardziej doceniają niż sprzątanie:))
UsuńDrugi raz to czytam i śmieję się w głos!!!! Wiem, wiem my sie śmiejemy a Ty przeszłaś gehennę... Ale Beatko co Cię nie zabije to wzmocni:))) Prawdziwa Matka Polka z Ciebie:)))
OdpowiedzUsuńI pewnie nie jeden taki dzień przed nami:)
UsuńPiękny post! życie, życie... :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Życie...
OdpowiedzUsuńJa mam tydzień urlopu.
Mówią odpocznij, a ja szlifuję szlifuję i szlifuję.Stołki, krzesła...
A może tak odpoczywam?
Tak już chyba mamy,bezczynnie się nie da.
Pozdrawiam cieplutko
To na pewno sposób na odpoczynek,są tacy co biegają,są tacy co łowią ryby a Ty szlifujesz a do tego cudne rzeczy robisz,bardzo podobają mi się puszki!!!
Usuń:D ja bym dzieci zamieniła na samego mężczyznę wracającego z pracy i moja sobota jak nic :)
OdpowiedzUsuńNoooo:)
UsuńBeatko, jak myślisz ,że rodzina to doceni, a w nas znajdziesz obudzisz współczucie - to się mylisz ha ha [ nie obrażaj się mamy tak mamy] Osobiście ograniczyłam się do sprzątania -kuchni, łazienki i korytarza , resztę sprzątają domownicy [ każdy swój ] pozostał problem sypialni [ jest bałagan] ale się nie poddam pozdrawiam Dusia [ pościel zmieniam nie czekam ]
OdpowiedzUsuńHe he a miałam nadzieję a miałam na współczucie a tu lipa.Każda ma tak jak ja:)A u mnie moja część sypialni czysta,w soboty układam ciuchy i szpargały,połowa sypialni mojego męża w bałaganie:)))Czasami się złamię i posprzątam a czasami on sam zabiera się za układanie:)Co do pokoi dziewczyn,same sprzątają,jeśli można mówić o sprzątaniu:)))Ciągle słyszę:oj mamo przecież jest sesja,oj mamo przecież jest matura,oj mamo przecież jestem w pracy,oj mamo-a mama czeka kiedy będzie błysk:)
UsuńJesteś wielka, wiesz?!!! Uśmiałam się mocno, bo mam tak samo, mimo że ludzi w domu mniej.czasem kopniakiem otwieram drzwi na moim czwartym piętrze, na które z trudem i stanem przedzawałowym wtaszczyłam siaty z zakupami. I od progu rzucam się w wir gotowania, sprzątania w głowie caly czas planując co kiedy trzeba podlączyć, w międzyczasie wstawiają pranie, zmywarkę, a tu juz makaron dochodzi i sosik trzeba pomieszać i ta głowa nigdy nie odpoczywa...lubię to jednak, chociaż czasem trafia szlag... Ty pewnie też bez tego całego wariactwa nie byłabyś tak do końca szczęśliwa...;)
OdpowiedzUsuńNo tak dzień wolny i odpoczynek ;))))
OdpowiedzUsuńżyczę prawdziwego dnia wolnego tylko dla siebie ;)
pozdrawiam
Uśmiałam się szczerze, nic dodać nic ująć:-)
OdpowiedzUsuńSuper post,taki zyciowy. życzę prawdziwego odpoczynku,pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńczasem kazdemu zdarza sie tak ze jest za malo rak :)
OdpowiedzUsuńlubie do ciebie zagladac :)
choc nie zawsze mam czas komentowac :(
Pozdrawiam i zapraszam do mojej malej skandynawii :)
Serial pt: "Cudowne życie kobiety." I to my jesteśmy podobna słabą płcią :)))))
OdpowiedzUsuńNo ubawiłam się mega :D Zwłaszcza tą trzecią ręką i jajkami w mięsnym ;)
OdpowiedzUsuńOj znam,znam,przyznam Ci się,że szybciej to ja odpocznę w pracy niż w domu;))
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń