niedziela, 11 listopada 2012

"WŁADCA PIERŚCIENI,PYSZNY KEKS WYNIKIEM NIEPRZESPACEJ NOCY I TAKIE TAM INNE WEEKENDOWE SPRAWY:)))

Jak już pisałam w mojej relacji emailowej do Ewy,moja zwariowana Rodzinka wymyśliła,że wszyscy pójdziemy na Enemef,czyli całonocne oglądanie filmu w multikinie.Film oczywiście kultowy dla Rodzinki czyli"Władca pierścieni",wszystkie trzy części,mało tego wszystkie reżyserskie i do tego wydłużone do prawie 3-4 godzin w przypadku jednego filmu.Gdy popatrzyłam na roześmiane buziaki moich dzieci,nie umiałam im odmówić,choć wiedziałam,że mój synek nie powinien iść.Na to,moja córcia wymyśliła,że kto pierwszy zaśnie w kinie za karę myje podłogi w sobotę:)))He he miałam nadzieję,że będzie to mój synek,niech ma gówniarz karę za takie pomysły.W piątek oczywiście nie miałam ani chwili aby przespać się,więc wieczorem pytam moją córcię,czy mogę zabrać podusie ze sobą....spojrzała na mnie tylko jak na wiariatkę...więc więcej nie pytałam....ale wzięłam dużą chustę,która w razie czego miała służyć za podusinkę:)))Nie ukrywam,że film uwielbiam,więc nie byłam zdziwiona,że taki wariatów jak my,było w kinie mnóstwo.Kilka sal,wypełnionych prywatnymi,rodzinnymi i innymi drużynami pierścienia.Nasza zasiadła pijąc litry kawy i jedząc co tam kto lubi.Wałówki mieli na całą noc picia,skupania,przegryzania i jedzenia.Pierwsza część trwała do 1.30 w nocy,co parę minut patrzę:syn nie śpi.Ja jakoś dałam radę ale walka ze snem była dość ciężka:)))Liczę,że w trakcie drugiej części nie da rady,mija godzina...nie śpi,kolejna....wcina popcorn i patrzy,po trzeciej poddałam się..chyba nie zaśnie.Córy i mąż też dały radę.No to super,nie dość,że noc zarwana to jeszcze podłogi zostaną mi do umycia:)))Około 5 rano skończyła sie druga część i sympatyczny Pan Bileter uzmysłowił mi,że kolejna to ho ho,będzie trwała 5 godzin.Szkoda,że nie widziałyście...moja mina-bezcenna,bo nie zdawałam sobie sprawy z tego,że będę w kinie do 9 rano.O nie!!!Tego nie zdzierżyłam!!!Zwinęłam się i uprosiłam męża abyśmy wrócili do domu.Na szczęście protesty były nieliczne i dość ciche.Po odespaniu paru godzin,sobota zapowiadała się spokojnie i miło,a wieczór chciałam poświęcić na swoje drobne przyjemności.JJakieś skrzyneczki pomalować,jakiegoś pościka napisać,wziąć się za remont,zanim Ewunia przyśle moje dekoracje do kuchni...Takie były plany a tu....nagle słyszę szszsz...coś tam moi Panowie szepczą przy komputerze.I co?Okazało się,że mamy super wieczór we troje(dziewczyny przezornie zmyły się na imprezki).....przez telewizorem z......ostatnią częścią"Władcy pierścieni".Reżyserską.251 minut.Popcorn też był......i mimo żartobliwego mojego tonu....fajnie się ją oglądało!!!I oczywiście jak zawsze wzruszyłam się podczas ostatniej sceny filmu.
W nagrodę upiekłam moim chłopakom keks.Uwielbiam to ciasto,ponieważ zawsze kojarzy mi się ze świętem.Może dlatego,że moja mama często piekła je na święta Boże Narodzenia.U mnie w domu istnieje era z przed doskonałego przepisu na keks i po doskonałym przepisie na keks.Jakoś wcześniej nie zawsze mi to ciasto wychodziło aż do czasu,kiedy moja koleżanka dała mi doskonały przepis na keksik.I dzięki niej mogliśmy zajadać pyszne ciasto oglądając film życia mojej kochanej rodzinki.
SKŁAD:
400gr bakalii
250 gr masła
250gr cukru
250 gr mąki
5 jajek
1 cukier waniliowy
1 łyżeczka proszku do pieczenia

WYKONANIE
Masło rozetrzeć z cukrem,dodając po jednym jajku.Dodać mąkę,cukier waniliowy i proszek do pieczenia.Rodzynki sparzyć w gorącej wodzie i obtoczyć w mące.Pokroić inne bakalie.Ja dodaję skórkę pomarańczową,daktyle,suszone morele,orzechy włoskie,laskowe,migdały i rodzynki.W wersji świątecznej,po upieczeniu smaruję lukrem i posypuję drobno pokrojoną skórką pomarańzzy.Niestety kupuję ją ale chyba zacznę sobie sama ją przygotowywać.Piekę ciasto ok.60 minut w piekarniku nagrzanym do temperatury 180st



I jeszcze wczorajsza fotka mojego kotka:))))Znalazł sobie miejsce....on też lubi książki:)))



6 komentarzy:

  1. Jejku, ale się rozpisałaś!!!!!!!!
    Co do kina to nie wiem czy dałabym radę wysiedzieć, ja po zmroku nie funkcjonuję (jak kury):)))
    A kotek, cóż "Jaki Pan taki kram" :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie u Ciebie i tak milutko. Chciałabym dołączyć do grona Twoich obserwatorów, tylko nie widzę nigdzie zakładki do dodania blogu do obserwowanych. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziwiam Was za ten maraton kinowy:) Ciekawy blog, zostaję u Ciebie na dłużej, jeśli pozwolisz, pozdrawiam, Kasiek:)

    OdpowiedzUsuń

  4. Twojej ucieczce z kina wcale się nie dziwię . Do takich maratonów to trzeba mieć zdrowie i mocny zadek:). Mnie po kilku godzinach siedzenia w bezruchu rzyć boli jakby ją ktoś kijem obił:)
    ps.Cudne masz mruczydło.:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! uwielbiam maratony, sama byłam kiedyś na własnie Władcy Pierścieni i również eis wzruszam na ostatniej części:))Fajną masz rodzinkę, musi być wesoło w domku:)

    OdpowiedzUsuń
  6. o mój boże, toż to ja bym w ogóle w kinie tyle czasu nie wysiedziała...
    po 1,5 godzinie już mnie tyłek boli a co dopiero tyle godzin!!! podziwiam cię, że i tak tyle wysiedziałaś...
    Hmm, keksa nigdy nie robiłam i chyba nie wiem jak smakuje, może spróbuje kiedyś upiec a nóż widelec trafi do moich ulubionych.
    Pozdrawiam cieplutko =)

    OdpowiedzUsuń